środa, 9 listopada 2011

1 Rozdział

                                     
                              1 Rozdział






Hermiona wraz z Fredem i George'm przybyła do Nory. Szła obok Freda nie zwracając zbytnio na bliźniaków uwagi. Oni szeptali.
-Dostanie szału jak zobaczy...
Dziewczyna zwróciła ku nim głowę.
-Co?
Zapytała mierząc obu ostrzegawczym spojrzeniem.
-NIC!
Powiedzieli obaj szybko. Zmrużyła oczy. Fred kulturalnie otworzył przed nią drzwi. Dziewczyna weszła do środka a chłopcy za nią. Nagle poczuła że ktoś ją przytula, podnosi.. Czuła się dziwnie.
Ron? Zapytała sama siebie. Nie. Ron stał nieopodal.. Widziała go..
Harry? Ponownie zapytała. Nie. Po Harry'ego jechali dopiero jutro rano.
Bliźniacy? Zdziwiła się. Nie. Stali za nią a teraz dopiero okrążyli ją stając nieopodal rozpromienionej Ginny. Zmarszczyłam brwi. Wiedziałam że to chłopak.. Perfumy, mięśnie no i.. Coś mi nie grało. Państwo Weasley wydawali się być szczęśliwi.
-Daj jej już spokój..
Powiedział Fred. Spojrzałam na niego. Starał się mówić spokojnie ale w jego oczach malował się gniew i obrzydzenie. Zadałam mu pytające spojrzenie. Przytulający mnie chłopak odsunął się o kawałem i ujrzałam..
-Malfoy!!
Odepchnęłam go momentalnie od siebie i szybko wyjęłam różdżkę. Chłopak wywrócił się na podłogę. Ginny podbiegła do niego i uklękła przy nim a Bill osłonił go ciałem. zadałam wszystkim pytajace spojrzenie.
-To zdrajca!! Co on tu robi?! Czemu go nie zabijecie?!
Krzyknęłam patrząc na pana Weasleya. Pani Weasley pokręciła głową i podeszłą do mnie.
-Schowaj różdżkę skarbie. Zaraz wszystko ci wytłumaczę.
Wyrwałam się z uścisku.
-To zdrajca! To przez niego Dumbledore został zamordowany! Snape działał w jego obronie! To jego wina! Czemu trzymacie w domu tego parszywego szczura?!
Wydarłam się na cały dom. Fred wyminął swoją mamę.
-Wytłumaczę jej..
Powiedział podchodząc do mnie. Pociągnął mnie za rękę do wyjścia. Wyszliśmy na ganek a potem skierowaliśmy się w stronę lasu. Spojrzałam na niego. Fred był chłopakiem którego kochałam od pierwszej klasy. Nie mówiłam mu nic od sześciu lat. W tedy gdy opuścił szkołę byłam zmieszana.. tęskniłam.. płakałam.. bałam się.. o niego.. o mnie.. Teraz był blisko. Spojrzał na mnie.
-Draco Malfoy mieszka u nas od trzech tygodni. Po pierwsze jest on chłopakiem Ginny, należy teraz do Zakonu.
-Co?!
-Spokojnie. Wyjawił nam wszystkie sekrety dotyczące Sama-Wiesz-Kogo.. Jego..
-Przecież ma Mroczny Znak!
-Nie. To byłą podpucha. Coś w stylu tatuaża. Posłuchaj. On wcale nie jest zły. Można mu zaufać, choć trochę to dziwne jak się go tu widzi..
-Fred.. On nazywał mnie szlamą..!
-Zmienił się. Zawarł Przysięgę Wieczystą ze mną, Ginny, Harrym i ojcem..
-Na jakie tematy?
-Ze mną że nie tknie CIEBIE i ze nigdy, NIGDY nie nazwie cię szlamą, z Ginny tego że zawsze będzie u jej boku i że będzie ją kochał, a z ojcem że nie wyjawi niczego o Zakonie i ze będzie działał z nami.
Z niedowierzeniem pokiwałam głową.
-A Harrym?
-Dowiesz się jutro..
Powiedział. Pokiwałam głową. Fred zaczął odchodzić. Złapałam go za rękę. On dobrze wiedział o co chodzi. Pokręcił głową z uśmiechem. Przybliżył się do mnie i delikatnie musnął moje usta. Zaśmiałam się cicho, ujęłam jego twarz i pocałowałam go delikatnie, lecz namiętnie.
-Będziemy razem.. 

Powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Ludzie w tych czasach popełniają głupstwa. My też je popełnimy..
Powiedział i pogłaskał mnie po policzku. Ujęłam jego dłoń i wróciliśmy do domu. Weszliśmy. Pierwsze co zrobiłam to przeprosiłam Draco. Wszyscy mi o wszystkim wyjaśnili. Do pokoju wpadła Tonks z Lupinem.
-Wyruszamy po Harry'ego!
Powiedziała Tonks.
-Ale o co chodzi?
Zapytał pan Weasley wychodząc z kuchni z szklanką herbaty.
-Sami-Wiecie-Kto.. Wie już..
Powiedział Lupin a pan Weasley wypuścił szklankę z rąk. Wszyscy zrobłi wielkie oczy. Nikt nic nie mówił a potem zaczął się chaos. Zostało ustalone kto wyrusza:
Ja, Fred, George, Draco, Pan Weasley, Lupin, Tonks, Bill, Ron i Percy. Wszyscy razem teleportowaliśmy się do domu Harry'ego gdzie byli już Moody, Hagrid i Kingsley. Weszliśmy. Harry oczywiście wiedział o co chodzi i nikt się o nie pytał o zdanie.
-Każdy siedemnastolatek poleci z dorosłym. Myślę że będzie tak.. Lupin i Hermiona, Tonks z Fredem, Malfoy i Bill, Artur i George, Percy i Kingsley oraz Hagrid i Harry. Harry prawił nam wszystkim kazanie na temat tego że mamy się nie narażać. Moody go nie słuchał. Po chwili startowaliśmy. Spojrzałam na Freda. Przed startem podeszłam do niego.
-Kocham Cię..
Szepnęliśmy obaj. Tak bardzo bałam się do stracić. Teraz gdy czasy były trudne wszystko było możliwe.. Śmierć.. Żałoba.. Zbyt szybkie śluby.. Bałam się.. Przytuliłam się do niego i po chwili siedziałam już z Lupienem na miotle.
-JEDEN...!
Fred..
-Dwa...!

Kocham..
-TRZY!
Cię..

Wystartowaliśmy. Wraz z Lupinem na miotle. Różdżka była w przygotowaniu. To Lupin kierował. Lecieliśmy szybko. Byłam pod postacią Harry'ego co nie było zbyt miłe ale cóż.. Chciałam i musiałam. Obok, niedaleko.. Leciała Tonks z Fredem. Patrzyłam na niego a on nagle. I w tedy zaraz obok przebiegł promień czerwonego śwaitła. Szybko się od ciebie odwróciliśmy. Zauważyłam kilu dementrorów i śmierciozerców. 
-Avada kedawra!
Krzyknęłam i zaklęcie ugodziło śmierciożercę, który spadł z miotły. Freda i Tonks nie było był obok nas tym razem Malfoy. Nie uśmiechał się. Przekonałam się do niego. Zdradził Voldemorta. Nagle obok przeleciał Fred. Nie zdążyłam nawet się uśmiechnąć. Rzucał zaklęcia w Bellatriks. Nagle jakieś zaklęcie trafiło mnie. Nie było to śmiertelne. Znieruchomiałam i zemdlałam a w oddali słyszałam krzyk Lupina:
-HERMIONA! WSTAWAJ! NO PRZESTAŃ! WSTAWAJ!